Hejt w Internecie – jak sobie z nim radzić?

Jeżeli kogoś nie można zniszczyć, to trzeba go ośmieszyć – tymi słowy Stanisław Derehajło opisuje genezę powstania jednej z najsłynniejszych serii memów polskiego Internetu. Czy działanie, które w zamyśle było nakierowane na zdyskredytowanie, można przekuć w sukces?

Któż nie kojarzy memów z despotycznym szefem oraz jego ofiarą „Panem Areczkiem”… Twarzą tych publikacji jest Stanisław Derehajło, który mimowolnie stał się gwiazdą Internetu.

Moi przeciwnicy polityczni postanowili mnie ośmieszyć wypuszczając serię memów, robiąc ze mnie Janusza Polskiego Biznesu i drania dla pracowników, których przedstawicielem był pan Areczek. I tak to się pojawiło w internecie. Stałem się popularny – ciągnie swoją historię p. Stanisław – radny, społecznik, rolnik i orędownik województwa podlaskiego w jednej osobie.

Popularność w sieci – jak sobie z nią radzić?

Ten mem ma już kilka lat. Można to rozpatrywać na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze w społecnzości podlaskiej nie wpłynęło to zbytnio na moją rozpoznawalność – bardziej ja jestem rozpoznawalny, aniżeli mój mem. Natomiast w kraju, a szczególnie w Warszawie, to często ludzie mnie zatrzymują i robią sobie zdjęcie ze mną. Jest to miłe, a że lubię ludzi, to tez nie jest to dla mnie irytujące.

Jak więc żyć z memem? Mi się udało. Jestem osobą sukcesu, której udało się nie dać zaszczuć się przez memy. Dla wielu osób byłoby to trudne. Można przecież zniszczyć człowieka i jego osobowość przez „ataki memiczne”. Jeżeli ktoś ma słabą psychikę, słabą kondycję duchową, to rzeczywiście może się załamać i to może doprowadzić do tragedii. Czy ja mam jakąś obronę przed tym, co się dzieje w sieci? Nie, jestem jak każdy Polak bebzronny z tym, co się wyleje w sieci, więc postanowiłem na to sobie popatrzeć – podsumowuje.

Siła charakteru kluczem do sukcesu

Można być zhejtowanym i zaszczutym w sieci. Ale, co warto podkreślić, sieć jest obosieczną bronią. Ja lubię ludzi, lubię świat. Mam dobre poczucie własnej wartości – jestem rolnikiem i to mi daje siłę do mojej działalności. I dlatego też nie dałem się zaszczuć.

A skoro już jestem postrzegany tak, a nie inaczej, to z racji swojej działalności społecznej postanowiłem wykorzystać to dla dobra Województwa Podlaskiego, dla Polski. Choćby przez promocję lokalnych produktów swoją twarzą. Ludzie, którzy pochodzą z naszych wiosek, robią świetne rzeczy. Zapraszam wszystkich do tego, żeby przyjechać na Podlasie, żeby kupić coś z Podlasia i żeby tę pozytywną energię rozszerzyć na całą Polskę – zachwala Stanisław Derehajło.

Ta „sława”, płynąca choćby z popularnego mema, może być kamieniem młyńskim u szyi i posłużyć do utopienia człowieka. Może dodać też siły, aby pokazać, że skoro uważacie, że jestem takim fajnym memem, to może Wam coś powiem. A powiem Wam jedno, że jak pijecie kawę codziennie w pracy, to do tej kawy weźcie coś sympatycznego z Podlasia – proponuje Stanisław Derehajło, który jest także miłośnikiem dobrej kawy.

Idąc dalej, można zrobić coś naprawdę dobrego. Osobiście nie wykorzystuje żadnych wynagrodzeń, tylko przekazuje dochód na działalność organizacji społecznych zajmującej się edukacją na Podlasiu. Tym bardziej mnie to motywuje i cieszę się z tego – podsumowuje.

Stanisław Derehajło – jakim jest szefem? Czym się zajmuje?

To, co mnie na co dzień absorbuje, to po pierwsze moja rodzina, a zaraz potem gospodarstwo rolne, które prowadzę i staram się rozwijać. Dalej jest działalność społeczna jako radnego województwa podlaskiego, czyli przedkładanie pomysłów, projektów, działań mających na celu rozwijanie naszego regionu – przedstawia się p. Stanisław.

A rozwój regionów, to także wzmocnienie potencjału naszego kraju. Jak ludzie będą bogatsi i szczęśliwsi, to i nasz kraj będzie się rozwijał tak jak było to w wieku XVI, a nie będzie stał na granicy pewnych dylematów. Mój dzień zaczynam od godziny czwartej rano, później idę do pracy i tam spotykam się już z ludźmi. Moi bliscy współpracownicy o 6.30 do mnie wydzwaniają, żebyśmy mogli coś poustawiać – ciągnie swoją historię. I co prawda nie mnie to oceniać, ale staram się być bardzo pogodnym, sympatycznym szefem, który rozdziela zadania, a później monitoruje ich wykonanie. Razem ze współpracownikami piję kawkę, więc w rzeczywistości kawa nie jest tylko dla zarządu – w ten sposób p. Stanisław nawiązuje do akcji prowadzonej przez markę Kawiarz.com – #kawadlazarządu, a która na celu propagowanie dobrej jakości kawy, a przy okazji wsparcie rozwoju społeczności lokalnej oraz kultywowanie tradycji i tożsamości narodowej. Pan Stanisław jest, a jakże, twarzą tej akcji, która prowadzona jest we współpracy z Instytutem Społecznym Pactum.

Pijemy kawę i zajadamy się smakołykami „ze starej szkoły”. I to wszyscy razem, przy wspólnym stole, bo stół łączy na Podlasiu ludzi, więc jak nie siadamy razem wszyscy, to nic nie możemy wymyśleć. Zresztą, jak już wspomniałem, nie określam pracowników pracownikami, tylko współpracownikami. Razem tworzymy to, co dzieje się, co robimy. Ja nie mam już tu pracowników tak wielu, więc bardziej normalne zlecenie. Te osoby współpracują ze mną i ja ich nazywam współpracownikami, bo wspólnie tworzymy nasze dobro – wyjaśnia Stanisław Derehajło.

Kawa w moim przypadku wzmacnia poczucie radości, dlatego nie wyobrażam sobie zacząć dzień inaczej, niż od dobrej kawy. Szczególnie, że idealnie komponuje się z lokalnym białym serem i miodem z mojej własnej pasieki – podsumowuje.

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polska, Podkarpackie, Rzeszów aktualności i wydarzenia. Film, kultura, przyroda i natura